- Najbliższa jaskinia jest milę stąd. Wytrzymasz tyle ? Jak chcesz ,to mogę cię ponieść. - spytałem
- N-nie... Nie t-trzeba - ledwo co powiedziała to zdanie i upadła na ziemię. Poczułem dziwne uczucie... że ktoś nas obserwuje... Zastrzygłem uszami. Usłyszałem szmer w krzakach....
- Wiesz ? Lepiej Cię poniosę... - ująłem Amy za łapę. Samica uśmiechnęła się lekko. - Wszystko będzie dobrze... Wstań powolutku...I - I znowu dziwne uczucie. Obróciłem się i zobaczyłem cień.
- Kto tam jest ? Wyłaź i walcz jak prawdziwy mężczyzna ! - ryknąłem. Nie usłyszałem odpowiedzi. - Amy. Chodź... Wstań...
Amy powoli wstała. Przeszliśmy tak ćwierć mili. Nadal słyszałem szmery, ale nie zaprzątałem sobie tym głowy. Teraz był tylko jeden cel : Bezpiecznie dotrzeć do jaskini ,żeby Amy mogła odpocząć. Po jakimś czasie na horyzoncie zauważyłem wzniesienie pośród drzew.
- Wreszcie dotarliśmy do celu - wyszeptałem jej do ucha.
Siedzieliśmy w jaskini do wieczora. Niestety wadera jeszcze nie nabrała sił. Ciągle też słyszałem szmery.
Na chwilę wyszedłem z legowiska. W oddali zobaczyłem cień w kształcie wilka.
- Ktoś ty ? WYŁAŹ! - krzyknąłem. Z krzaków wyszedł wielki czarny jak smoła wilk. Rzucił się na mnie.
Amy pewnie usłyszała odgłosy walki, bo wyszła z jaskini.
- AMY ! Zostań tam ze szczeniakiem ! - posłuchała się. Pospiesznie wróciła do jaskini. Po kilku minutach walki udało mi się odgonić wilka. Sam zostałem ranny. Bardzo ciężko. Po chwili Amy wyszła z jaskini.
- Say ? SAY ! O Boże ! Jesteś ranny !
- Amy... Ja... Jaa... Uh... - zemdlałem
-...
Amy ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz